PROLOG

Jeśli rzeczywiście interesuje was ta historia, najpierw pewnie chcielibyście usłyszeć, gdzie urodził się jej bohater, jak spędził dzieciństwo, czym zajmowali się jego rodzice i wszystkie te bzdety jak z „Dawida Coperfielda”, ale – uprzedzam z góry – nie będziemy się w to wdawać. Takie opowieści nudzą. Interesuje nas status quo.

Dick Palmer ma problem – to pewne. Dziwnie irytują go myśli o rodzinnym domu. „Doprowadza mnie do szału fakt, że tyle czasu poświęcam na myślenie o rodzicach! Czy to normalne? – Dick zadawał sobie to pytanie coraz częściej, mając świadomość, co stoi u źródła jego wewnętrznego wrzenia –  Czy nie ma w tym czegoś trochę żałosnego? Przecież mam trzydzieści lat! Czy taki staje się człowiek przez zbyt długie mieszkanie w rodzinnym domu? Czy tylko mnie to spotkało?” Nieustanne gradobicie pytań towarzyszyło mu na co dzień, przy wykonywaniu najbardziej banalnych czynności. Niemalże w gorączce i gniewie (już nie wiedział, czy do siebie, czy do rodziców) podjął decyzję: dość tego.

 

(Na podstawie: J. D. Salinger, Buszujący w zbożu)